Co radzi dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS?
Portal Puls medycyny opublikowano: 20-03-2020, 19:44
Rozmawiała Ewa Kurzyńska
Co zrobić, by przetrwać domową izolację w jak najlepszej kondycji psychicznej?
„Na pewno negatywnie będzie działał tzw. efekt piżamy. Brak celu, zadań, pewnej dyscypliny sprawi, że będziemy reagować napięciem, frustracją. Przed nadmiarem negatywnych emocji i narastaniem konfliktów może zabezpieczyć przygotowanie planu działań. Warto ustalić z rodziną, co będziemy robić, kto, kiedy i jak? Zaplanujmy czas wspólny, ale zadbajmy też o chwile i przestrzeń dla samego siebie” – radzi dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS.
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Z powodu pandemii koronawirusa przechodzimy narodową kwarantannę: dzieci nie chodzę do szkół, kto może – pracuje zdalnie, ulice są puste jak chyba nigdy. Jakich emocji możemy się spodziewać, przebywając nieustannie w domu, w gronie najbliższych?
Całej gamy. Chińczycy, Japończycy czy Koreańczycy są społeczeństwami bardziej kolektywistycznymi. Lepiej znoszą nakazy, jest większa akceptacja ograniczeń niż w kulturach indywidualistycznych, których najlepszym przykładem są Amerykanie. My, Polacy, jesteśmy gdzieś z pogranicza tych dwóch modeli społecznych. Obecna sytuacja, która wymaga od nas pozostania w domach i znacznego ograniczenia aktywności społecznych, jest dla większości osób bezprecedensowa. Gdy ktoś nam czegoś zabrania, naturalną reakcją jest reaktancja, czyli tendencja do oporu, podejmowania prób odzyskania wolności. W obecnej sytuacji Polacy zareagowali z dużym spokojem na wprowadzone ograniczenia. Dzieje się tak dlatego, że uznają je za zasadne, sensowne, co w dużej mierze jest podyktowane strachem. Boimy się o bliskich, siebie i dlatego jesteśmy bardziej niż zwykle skłonni do akceptacji obostrzeń.
Ale niewykluczone, że rozwój sytuacji będzie wymagał jeszcze większych restrykcji, a cała sytuacja może przedłużyć się o kolejne tygodnie. Wówczas do głosu będzie dochodzić frustracja. Związana także z tym, że o ile fajnie jest od czasu do czasu zamknąć się przed światem, tylko w gronie najbliższych, to jednak większość Polaków nie ma do dyspozycji domu z przestronnym ogrodem i prywatnym jeziorem czy lasem. Musimy spędzać czas w ograniczonej przestrzeni, w której – siłą rzeczy – im więcej osób przebywa, im dłużej, tym więcej napięć się pojawi. Ludzie działają na nas jak wektory, każdy z konkretną siłą. Konieczność pogodzenia jednocześnie wielu ról: rodzica, pracownika, organizatora codziennego życia, będzie rodzić nerwowość i napięcia. Miejmy tego świadomość i miejmy też świadomość, że to jest normalne.
Co zatem zrobić, by przetrwać samoizolację w jak najlepszej kondycji psychicznej?
Nie ma jednego, prostego przepisu. Na pewno negatywnie będzie na nas działał tzw. efekt piżamy. Dni nie powinny przypominać przysłowiowej wolnej soboty. Brak celu, zadań, pewnej dyscypliny sprawi, że będziemy wewnętrznie jakby w rozkładzie. Myślę, ze jednym z czynników, który może nas niejako zabezpieczyć przed nadmiarem negatywnych emocji i narastaniem różnego rodzaju konfliktów, jest zrobieniu planu. Ustalenie całą rodziną, co będziemy robić, kto, kiedy i jak? Zaplanujmy czas wspólny, ale zadbajmy też o chwile i przestrzeń dla samego siebie.
Ustalonych reguł należy przestrzegać, np. że kiedy rodzice pracują, a dzieci się uczą, staramy się sobie wzajemnie nie przeszkadzać. Warto wstawać o stałych porach, zadbać o wygląd, ubrać się. Tu nie chodzi o to, by co rano szykować się jak przed wyjściem na ważne spotkanie, ale by po prostu o siebie zadbać. Tworzymy w ten sposób namiastkę regularnego, normalnego życia. To wpłynie znacznie bardziej pozytywnie na samopoczucie niż chodzenie po domu cały dzień w piżamie. Wcale nie jest tak, że lenistwo przynosi pozytywne emocje. Prędzej doprowadzi do frustracji i agresji. Postarajmy się też, analizując obecną sytuację, dostrzec w niej pozytywy. Możemy trochę wyhamować, spędzić więcej czasu z bliskimi.
Sytuacji izolacji towarzyszy atmosfera strachu. Najpierw baliśmy się samej choroby, teraz do strachu o zdrowie dochodzi także obawa o stan gospodarki po pandemii, miejsca pracy itd. Jak złagodzić lęk?
Psychologicznie rzecz ujmując, to co się wydarzyło, to sytuacja, w której utraciliśmy poczucie kontroli. To absolutnie fundamentalna potrzeba każdego człowieka. Dziś mamy wrażenie, że ziemia usuwa nam się spod stóp i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Sytuacje kryzysowe jednocześnie działają mobilizująco, skłaniają do większej kreatywności. Po pierwszym szoku wstajemy, otrzepujemy się i zastanawiamy: co dalej zrobić? To cenny mechanizm, który pomaga przetrwać trudne chwile.
Ciągły przekaz informacyjny, w którym dominują zagrażające wiadomości, potęguje niepokój?
Zdecydowanie. Ciągła ekspozycja na informacje zwiększa poziom lęku, generuje coraz większy strach. Dlatego dopływ newsów warto rozsądnie dozować. Nie chodzi o to, żeby się odciąć od wiadomości, bo warto być na bieżąco, chociażby po to, aby reagować na komunikaty. Ale może wystarczy sprawdzić wiadomości trzy razy dziennie, zamiast mieć ciągle włączony telewizor z kanałem informacyjnym? Dobrze też założyć, że ostatnie wiadomości sprawdzam np. ok. 19-20 wieczorem, a potem mam czas na relaks: czytanie książki, film, ćwiczenia, co kto lubi. Od złych wiadomości warto robić sobie przerwę, by nasz system poznawczy mógł się zregenerować.